“Ówcześni mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego zaspokajali głód pokarmami pochodzenia roślinnego, przede wszystkim przetworami uprawianych zbóż, kapustą, nasionami roślin strączkowych, owocami drzew wysadzanych na przychasiach i zbieranymi w wolnej przyrodzie, oraz pokarmami pochodzenia zwierzęcego mianowicie mlekiem i jego przetworami, jajkami, mięsem i tłuszczem. Owo przeważnie “zbożowe” pożywienie było w przypadku nieurodzaju przyczyną dosyć częstych u nas “głodnych roków”, o których wieści dochowały się zarówno w dawnych zapiskach kronikarskich jak również w tradycyjnych przekazach ustnych.
Dopiero po pojawieniu się na Śląsku cieszyńskich ziemniaków i po ich rozpowszechnieniu się czyli gdzieś na początku wieku XIX, nastąpiła zmiana na lepsze. Zwykle bowiem, kiedy nie obrodziły zboża, udały się ziemniaki, i koszmar głodu nieprześladował ludzi.
Jak wynika ze wspomnień sędziwych starek i starzyków (starzików) podstawę wyżywienia naszych przodków w ostatnich dwóch stuleciach stanowiły przede wszystkim ziemniaki, kapusta, mleko, zboża, rośliny strączkowe oraz mięso. Należy jednak zaznaczyć, iż niewielkie skrawki roli uprawianej, zagospodarowywane przez biedotę cieszyńską, nie zapewniały wielodzietnym rodzinom dobrobytu. Wyżywienie ich było zawsze skromne, to też dni “syte” występowały w takich rodzinach niezmiernie rzadko w ciągu całego roku. Dużo kłopotu sprawiał rokrocznie gospodyniom okres przednówka[1], kiedy komora czy spichlerz domowy świecił już pustkami, a nowy chleb rósł dopiero na polu .Niełatwo było wówczas zaspokoić głodującą rodzinę.
Lud wiejski na Śląsku Cieszyńskim zadowalał się skromnym pożywieniem. W niemal każdym domu chowano krowę; mleko i nabiał otrzymywany z niego nie zawsze jednak szedł na użytek rodziny. Dzieci i dorosłych było trzeba przecież szacić[2], do gospodarstwa domowego musiała gospodyni kupować sporą ilość różnych rzeczy i towarów. Rokrocznie musiano płacić podatki, sporo pieniędzy kosztowała również budowa nowego domu lub utrzymanie starego domu. To wszystko było przyczyną tego, że świeżo ubite[3] masło zanosiła gospodyni na targ do miasta, by zdobyć za nie trochę pieniędzy, tak bardzo potrzebnych w gospodarce domowej. Rodzina tymczasem musiała się zadowolić kąszczyczkiem masła na skosztowani[4], maślanką, zbiyranym[5], czyli chudym mlekiem, i twarogiem. Nieraz do garnka kiszki[6], czyli zsiadłego mleka, dolewała gospodyni zimnej wody, ażeby wystarczyło dla wszystkich. Podstawową potrawą ludu cieszyńskiego od lat stu pięćdziesięciu z nawiązką są ziemniaki. Uprawiano tutaj sporo ich odmian, które lud wiejski nazywał po swojemu. Były więc znane różne blyszczki, rużówki[7] albo rużoki, szulce, modrzoki[8], lipcówki, sałocioki, kłapocze, kończany, pławoki, cebulki, laloszki…
Najstarszym sposobem przyrządzania ziemniaków do spożycia było pieczenie ich w popiole drewnym na nolepie[9]. Pieczoki[10] obierano ze zwęglonej skórki, solono i spożywano. Dziś tego sposobu już się nie stosuje. Wyjątkiem, bardzo rzadkim zresztą, są ziemniaki pieczone przez pastuchów wiejskich na jesiennych ogniskach. Obecnie gospodynie cieszyńskie[11] pieką pieczoki w rurze pieca kuchennego. W czasach późniejszych gotowano ziemniaki w solonej wodzie z łupinie, którą obierano dopiero przed samym ich spożyciem. Były to tak zwane szupoki[12]. powszechnie gotuje się ziemniaki skrobane czyli obrane z łupiny. Dowody wsypuje się odpowiednią ilość soli kuchennej. Pieczoki i szupoki po obraniu ze skórki, jak również ziemniaki ugotowane bez obierzyn[13], spożywano bez okrasy lub potłuszczone z maślanką, mlekiem zsiadłym albo słodkim czy też z różnego rodzaju polywkami,[14] czyli zupami. Ziemniaki pozostałe od obiadu kroiła gospodyni na plasterki, wkładała do rondla, podawała dodawała trochę tłuszczu i przygrzewała na wieczerze jako dodatek do mleka lub polywki. Za przysmażonymi skorupkami przepadały zwłaszcza dzieci, chociaż i starszyzna nie gardziła tym przysmakiem.
W zamożniejszych domach, gdzie gospodynie nie musiały zbytnio szanować okrasy[15], podawano do mleka i maślanki puczóne ziymnioki[16] zwane też maszczokami lub miyszokami. Świeżo ugotowane i gorące jeszcze ziemniaki puczyła[17] gospodyni rogulą[18] zaraz po ich odcedzeniu na jednolitą masę, do której dodawała smalcu z przyrumienioną cebulą lub usmażonej słoniny razem ze skwarkami.
Z ziemniaków gotowano również smaczne zupy. W różnych okolicach różnie je nazywano ziymnioczónke, ziymnioczule albo bulczónke przyrządzano w następujący sposób ziemniaki obierane z łupiny pokrojono w plastry lub kostkę, ugotowano w posolonej wodzie, dodano kminu, strączko[19], czyli ząbek czosnku oraz kiszony ogórek. Zupę doprawiano jasną zasmażką przyrządzoną na smalcu lub
słoninie z dodatkiem cebuli i jajka. Kiedy jajko ścięło się w strzępce[20], zaprażkę rozrzedzono zimną wodą i wlano do gotującej się zupy.
Na wieczerze [21] przyrządzały gospodynie bardzo czesto gulasz ze ziymnioków, zwanym też żartobliwie gulaszem z pantofli. W sporym rondlu na smalcu posmażyły na brunatno pokrojoną cebulę, podlały ją wodą, do niej wsypały pokrojone w kostkę ziemniaki, dodały szczyptę kminu i soli do smaku, a następnie dusiły tak długo aż ziemniaki były miękkie. Do duszonych ziemniaków dodawały zoprożkę[22] albo też zokłódke[23]. Zaprażkę przyrządzały w ten sposób, że przyprażyły[24]na smalcu łyżkę mąki, zalały ją odpowiednią ilością wody i zagotowały. Zakłódka była po prostu niewielką ilością mąki rozmieszanej w zimnej wodzie. Niektóre gospodynie dodawały do gotującej się zupy skórkę z razowego chleba i trochę czerwonej papryki dla zapachu i smaku. Na wsi Cieszyńskiej zwłaszcza w okolicach podgórskich zastępowano bardzo często chleb ziemniaczanymi plackami. Obrane ziemniaki starto na tarce. Otrzymaną w ten sposób trzicieline[25], po dodaniu łyżki mąki i szczypty soli pieczono na blasze. Z dwóch kopiastych łyżek masy ziemniaczanej formowano na płycie blachy cienki placek. Po upieczeniu placka z jednej strony odwracano go nożem i znów pieczono. Placki te, zwany gdzieniegdzie żydami[26], spożywano ciepłe, okraszone masłem, skwarkami lub śmietaną. Śmietanę można było jeszcze posypać cukrem lub polać miodem. Niektóre gospodynie piekły również stryki[27]. były to po prostu te same placki, ale pieczone na patelni. Masę ziemniaczaną kładło się na roztopiony tłuszcz. Zależnie od jego ilości miały stryki rumiane i chrupiące skórki, i dlatego były bardziej lubiane od niepokaźnych i czarnych placków. Znakomitą i ulubioną potrawą były stryki ze śliwkami, nazywany w okolicach podgórskich copą[28]. Na grubą warstwę tartych ziemniaków, posolonych do smaku, znajdujących się na brytfannie, nakładano warstwę śliwek pozbawionych pestek. Po upieczeniu w piecu piekarskim lub rurze cope posypano cukrem i krojoną na kawałki. Potrawę tę przyrządzano na niedzielę i święta. Jesienią, kiedy było łatwo o duże liście kapusty, piekły gospodynie poleśniki. Tarte ziemniaki przygotowane tak samo jak na placki, ale sparzone gorącym mlekiem, nakładano cienką warstwę na rozłożony na blasze lub w rurze listek kapusty nakładano drugim listkiem i pieczoną najpierw po jednej a potem i po drugiej stronie. Ciepłe poleśniki[29] układano na glinianej misce polewano śmietaną i posypywano cukrem lub skrapianą miodem. Niekiedy posypywano je również świeżym twarogiem. Najsmaczniejsze były poleśniki pieczone w piecu piekarskim. Z ziemniaków przyrządzano również kluski. Najpopularniejszymi z nich były strzapate gałuszki[30]. do surowych tartych ziemniaków dodano trochę mąki i soli do smaku. Dobrze wymieszane ciasto nabierano łyżką i wrzucano do wrzącej wody. Po odcedzeniu podawano kluski ze skwarkami. Więcej zabiegów wymagały kulane gałuszki[31]. Gotowane ziemniaki przepuszczane przez maszynkę do mięsa, dodano taką samą ilość odsączonych tartych ziemniaków, trochę mąki i soli. Masę wyrobiono w dosyć tęgie ciasto, następnie nabierano je po kawałku łyżką i kulano w dłoniach. Po ugotowaniu podawano kluski okraszone masłem i posypane cukrem. Prawdziwym przysmakiem obiadowym był szałot z ziymnioków. Ugotowane szupoki w słonej wodzie obrano z łupiny, pokrojono w kostkę, dodano po szatkowanej surowej cebuli, kiszonych ogórków, trochę musztardy, tłuszczu oraz pieprzu i octu do smaku. Po dokładnym wymieszaniu zostawiano sałatę odleżeć w chłodnym miejscu. Na Śląsku Cieszyńskim ze zbóż uprawiano pszenicę, reż, czyli żyto, jęczmień i owies. Pszenica i jęczmień udawały się na glebach bardziej urodzajnych, na mniej urodzajnych żyto. Owies zaś na glebach kamienistych, zwłaszcza w okolicach podgórskich. Uprawiano również hreczkę[32] . Wyhodowane zboże mielono na krupice[33], czyli grubą mąkę z otrębami, na ręcznych żarnach domowych. Niektórzy bogaci gospodarze posiadali powieternioki[34] czyli wiatraki, lub młynki o napędzie wodnym. Duże młyny, poruszane najczęściej siłą wody, znajdowały się na peryferiach miast Śląskich. Kto chciał mieć mąkę delikatną, zawodził zborze do młyna. W niektórych miejscowościach istniały młyny krupiarski[35], oprawiające jęczmień na krupy oraz heczkę na kaszę jadalną. Mąka pszenna służyła do pieczenia ciast drożdżowych, kołaczy, babek, buchet itp, Mąka żytnia jęczmienna, a często i owsiana do wypieku chleba razowego oraz ciast kwaskowych, czyli zaczynanych na kwasie. Z mąki pszennej lub żytniej przyrządzano również zupy, kluski i inne potrawy. Raz w tygodniu piekła gospodyni chleb dla całej rodziny. Piekła go z mąki żytniej w domowym piekarszczoku. W latach nieurodzaju dodawano do chleba gotowanych ziemniaków lub mąki kukurydzianej. W pierwszym wypadku chleb prędko pleśniał, w drugim zaś łatwo się kruszył. Z zapisków kronikarskich wiemy, że podczas tak zwanych “głodnych roków” dodawano do chleba ususzonego i zmielonego na mąkę perzu. Do rzadkości na wsi Cieszyńskiej należał kiedyś światły chlyb[36], czyli biały pieczony z mąki pszennej przez zawodowych piekarzy. Kupowano go od czasu do czasu, zwłaszcza na święta i uroczystości rodzinne. Stanowił on dla wszystkich nie lada przysmak. Jeszcze większym przysmakiem dla dzieci były rożki, bułki, kajzerki i plecionki posypane makiem, czyli rogaliki i inne rodzaje pieczywa. Posmarowanie białego pieczywa czy białego chleba masłem lub innym tłuszczem było uważane za luksus.
W rodzinach chałupniczych gdzie gospodynie nie miały do dyspozycji piekarszczoków, pieczono według potrzeby brytfanioki[37] lub krupicznioki[38]. Brytfanioki, zwany również reżnymi plackami, pieczono z mąki żytniej, krupicznioki zaś z pszennej. W pierwszym i drugim wypadku używano krupice, czyli mąki grubej, otrzymanej po zmieleniu żyta lub pszenicy na żarnach. Ciasto z mąki żytniej zarabiano na kwasku[39], z pszennej na drożdżach, a po wyruszaniu pieczoną je na brytfanie w trąbie, czyli w rurze pieca kuchennego. Na brytfanie pieczono również buchty albo coty z pytlowej mąki pszennej lub żarnówki na zaczynie drożdżowym oraz inne ciasta. Były to różne placki, zawijoki, buchetki i kołocze, które zależnie od dodatków zwano syrzokami, maczokami, powidlokami, jabczokami, śliwczokami i kapuśniokami.
Z pszenicy zmielonej na żarnach przyrządzano krupice[40], zwaną w miejscowościach podgórskich fułą. Gotowano ją w wodzie na tęgo i spożywano zalaną gorącym mlekiem. Można ją było również jeść bez mleka, potłuszczoną skwarkami. Krupice gotowano również w mleku na rzadko podawano ją okraszoną masłem oraz posypaną cukrem i cynamonem. był to prawdziwy przysmak dla dzieci i dorosłych. W latach nieurodzaju lub podczas wojny ludzie jedli krupice z kukurzice[41]. Kukurydzę zmieloną na żarnach przesiano z grubych wysiewek przyrządzono krupice na wodzie. Jedzono ją z kiszoną kapustą. Z miałkiej mąki kukurydzianej gotowały gospodynie na mleku pulyntę[42], czyli rzadki grysik kukurydziany. Potrawy tej nie tłuszczono. Jadano ją jako samodzielne danie.
Reżną trziczke[43], grubo zmielone żyto prażono po suchu[44] na rynniku lub rondlu. Kiedy mąka była już wystarczająco przyrumieniona, zalano ją posolonym wrzątkiem, dobrze wymieszano i pozostawiono krótko na ogniu. Otrzymaną potrawę nazywano prażbą lub prażónkami[45]. Badano ją ze skwarkami lub mlekiem. Podobna do rzadkiej krupicy była ściyrka[46]. Miałkiej mąki pszennej wbito jedno jajko lub dwa, następnie rozcierano je z mąką tak długo, aż powstały szwołeczki [47], czyli grudki, które gotowano w mleku. Zacierkę okraszano masłem i posypywano cukrem oraz cynamonem. Obecnie jako dodatku używa się również proszku kakaowego. Z mąki pszennej, jajek i mleka z dodatkiem cukru przyrządzały gospodynie amolety[48]. Rzadkie ciasto smażono po obu stronach na tłuszczu. Przed podaniem można je było posmarować marmeladę lub rzadkimi powidłami. Amolety przyrządzano również na siarze[49], czyli mleku z pierwszego udoju po ocieleniu się krowy. Bardzo podobne do amoletu były poliźniki. Przygotowano ciasto z pszennej krupicy na zsiadłym mleku, trochę posolono. Potem nałożono cienką warstwę na kapuściane listki i wsadzono na łopacie do piekarskiego pieca. Poliźniki można było piec również w rurze lub na blasze, tylko już nie były takie rumiane jak pieczone w piecu piekarskim. Podawano je ze śmietaną. Warto tutaj zaznaczyć iż poliźniki[50], przyrządzany z mąki pszennej, występowały w jadłospisie mieszkańców dolin, zwłaszcza w miejscowościach zagłębiowskich, podczas gdy poleśniki, przyrządzane ze startych ziemniaków, były przysmakiem mieszkańców okolic podgórskich.
Bardzo rozpowszechnioną potrawą mączną były gałuszki,[51] czyli kluski. Gałuszki z pszenicznej krupice przyrządzano następująco: do żarnówki wbito jajko, dodano wody, soli do smaku, następnie dobrze wymieszano. Łyżką nabierano małe kluski i wrzucano do posolonego wrzątku. Po ugotowaniu, kluski polewano smażoną wędzoną słoniną razem z dużymi skwarkami. Gospodarze powiadali że kiedy się je kluski, to powinno być co łyżczysko to szpyrczysko[52]. Podobne kluski przyrządzały gospodynie również z mąki żytniej. Te jedzono przeważnie z mlekiem. Bardzo rzadko okraszone masłem. Z reżnej krupicy przyrządzano szwołki. Do krupicy dodano potrzebną ilość wody posoloną i wyrobiono w tęgie ciasto, które następnie rozwałkowano na laseczkę grubości palca. Tę pokrojono w ukośne kawałki tak zwane kopytka i wrzucano do wrzątku. Szwołki po odsączeniu zalano gorącym mlekiem i podawano do stołu. Tak samo przyrządzano śliszki[53], tylko do mąki wbijano jajko. Śliszki jadano zazwyczaj okraszone skwarkami. Można je było również okrasić masłem i posypać cukrem. Niektórzy lubili śliszki z gałuszczónką, czyli zupą w której się gotowały. W tym wypadku potłuszczono je skwarkami. Na niedzielę i święta gotowano gałuszki na parze. Formowano je z pszenicznego ciasta drożdżowego z dodatkiem jajka i troszki masła, pełniono powidłami. Potem obwiązano czystą ścierką duży garnek, napełniony częściowo wodą i postawiono na blasze. Kiedy woda poczęła wrzeć nakładano kluski na ścierkę. Garnek nakrywano odwróconą miednicą. Po 10 minutach wyjmowano z pary ugotowane kluski, polewano je masłem i posypywano cukrem. Gospodynie gotowały również mączonki lub mączule[54], czyli zupy mączne. Wodę ugotowaną ze szczyptą kminu doprawiano za kłódką z mleka lub śmietany jajka i łyżki mąki. Zamiast jajka do zagłódki można było ugotować, na każdą osobę, po jednym jajku na twardo, obrać je ze skorupy i włożyć do zupy. Zupy mączne jedzono najchętniej z ziemniakami. Z mąki pszennej przyrządzały gospodynie smaczny dodatek do zup, zwłaszcza do zupy wołowej. Była to kapanka[55], czyli lane ciasto. W troszce posolonej wody rozmieszano jajko i odpowiednią ilość mąki. Rzadkie ciasto wlewano cienką strugą do gotującej się zupy, gdzie przybierało postać postrzępionych kawałków. W jadłospisie ludu Cieszyńskiego były uwzględnione również kasze oraz ryż. Wspomnianą już powyżej hreczkę, zwaną u nas poganką, pogańską kaszą lub tatarką. Gotowano na sypko, kraszono masłem lub skwarkami i spożywano z kwaśnym lub zsiadłym mlekiem i maślanką. Z poganki były również bardzo smaczne jelita, czyli kaszanka przyrządzana tradycyjnie po każdym świniobiciu. Dalszym rodzajem kaszy spożywanej u nas były krupy jęczmienne, zwane też jęczmiónką lub bęcokym[56], czyli kasza jaglana. Jęczmień na krupy oprawiano ręcznie w prymitywnych stępach drewnianych[57] lub mechanicznie w specjalnych młynach łuszczarniach. Krupy gotowane w posolonej wodzie i odsączone podawaną z kwaśnym i zsiadłym mlekiem lub maślanką. Krupami zasypywano również zupy. Kaszanka z samych tylko krup była niezbyt lubiana, to też mieszaną je zazwyczaj pół na pół z hreczką lub ryżem. Z krup jęczmiennych przyrządzano również zupę tak zwaną szurdę. Garść kruk gotowano w wodzie, do nich dodano kilka w kostkę pokrojonych ziemniaków, trochę kminu, pieprzu i soli. Po ugotowaniu zupę doprawiono zapraską z mąki. Stosunkowo droga była żółto kasza, zwana też prosną kaszą[58], czyli proso. Przyrządzano ją z mlekiem na sposób grysiku, kraszono masłem i posypywano cukrem. Prosem nadziewano również cienkie kiszki wieprzowe. Przez kilka dni po wylęgu służyło też proso za pokarm młodym kurczątkom.
Ryż, nabywany w sklepach, gotowano zwłaszcza na obiady niedzielne i świąteczne jako dodatek do zupy lub mięsa. Przyrządzono go również na słodko i podawano jako samodzielne danie. W tym wypadku ryż gotowano w mleku z dodatkiem cukru przed spożyciem kraszono go stopionym masłem i posypywano cynamonem. Z ryżu przyrządzano też swego rodzaju leguminę[59]. Ugotowany w wodzie i odsączony kładziono warstwami do glinianej babówki na przemian startymi jabłkami albo świeżymi lub ugotowanymi śliwkami suszonymi. Potem roztrzepano jajko w troszce mleka, zalano nim ryż i włożono babkę do rury. Po przepieczeniu leguminy wyłożono na talerz i posypano cukrem. Oprócz ziemniaków i zbóż, podstawowym artykułem spożywczym ludu Cieszyńskiego była kapusta. Uprawiali ją więc wszyscy zarówno majętni gospodarze, jak również biedni komornicy. Duże i twarde głowy kapusty przechowywano aż gdzieś do godów w stanie świeżym, resztę urodzaju szatkowana zaraz po jego zbiorze na specjalnych nożach do krążenia kapusty i ubijano w dębowych beczkach drewnianymi tłuczkami lub po prostu udeptywano nogami. Dostatek kiszonej kapusty gwarantował, że rodzina, aż do pierwszych przyszłorocznych zbiorów nie zazna głodu. Wystarczyło przecież podoić dębową krowę[60], czyli nabrać z beczki kapuśnianki[61], ugotować z niej kapuśnicy[62] lub bigusu[63] czyli zupy, i głód został zaspokojony. Wystarczyło też nabrać na misę surowej kiszonej kapusty, trochę ją posolić, a już można się było najeść do syta. Jedna z sędziwych gawędziarek opowiadała swego czasu, iż podczas któregoś z “głodnych roków” sprzedano cały grunt, czyli posiadłość siedlaczą za beczkę kiszonej kapusty. Chciała przez to powiedzieć jak ogromną wartość przedstawiała kapusta dla głodujących ludzi. Z kapusty gotowano smaczne i pożywne zupy. Jedną z nich była koziobroda[64]. Małą główkę kapusty pokrojoną na drobno, dodano do niej trochę kminu pieprzu octu i soli, gotowano, a następnie doprawiano zakłódką z mąki i mleka lub śmietany. Koziobrodę można było przyrządzić również z czutków lub chrostków, czyli nie zwiniętych jeszcze w główkę krzaczków kapuścianych.
Kapuśnianka z kiszonej kapusty służyła do gotowania bigusu. Gdy kapuśnianka była zbyt kwaśna, dolewano do niej wody i gotowano. Do gotowania dodano skórki z wędzonej słoniny, kawałek wędzonych żeberek lub innej wędliny. Zupę doprawiano zapraszką. Można też było dodać do niej śmietany. Gotowy bigus podawano z ziemniakami.
Samodzielne danie obiadowe stanowiła kiszona kapusta przyrządzana na zasmażce. Na smalcu przyrumieniono pokrojoną cebulkę, do niej wsypano trochę mąki, zaprażono, zalano zimną wodą, następnie dodano tarty ziemniak, zalano gorącą wodą, wymieszano i gotowano przez pół godziny. W ten sposób przyrządzono zasmażkę dodano do ugotowanej osobno kiszonej kapusty. Na koniec można było wsypać do kapusty trochę mielonego pieprzu. Niektóre gospodynie gotowały lyniwą kapuste lub hurmón. Do ugotowanej i odcedzonej kiszonej kapusty dodały kawałek ugotowanego osobno i pokrojonego w kostkę wędzonego mięsa oraz ziemniaki rozgniecione na papkę. Następnie wlały tam jeszcze zupę z wędliny, trochę kapuścianki, dodały soli oraz pieprzu do smaku i dobrze wymieszały. Bardzo rozpowszechnioną potrawą z kapusty była babraczka. Ugotowana po prostu na rzadko kiszoną kapustę i okraszoną wędzoną słoniną. Do kapusty dodano upuczonych ziemniaków i dobrze wymieszano. Poprawę te podawano do wędzonego mięsa lub jako danie samodzielne. Niektóre gospodynie przyrządzały surową babraczkę[65]. Do surowej kiszonej kapusty pokroiłem w kostkę obrane szupoki oraz surową cebulę, wszystko dobrze wymieszały i okrasiły wędzoną słoniną, wędzonym boczkiem lub tłuszczem spod pieczeni. Prawdziwym przysmakiem obiadowym przyrządzanym szczególnie w święta oraz z okazji różnych uroczystości rodzinnych, był szałot ze świyżej kapusty. Poszatkowaną twardą główkę kapusty wsypano do gotującej się wody, dodano soli, kminu, gotowano i odcedzono. Po przestygnięciu dodano trochę przygotowanej wody z cukrem i octem, okraszono wędzoną słoniną bez skwarek, masłe lub gęsim tłuszczem. Szałot podawano do mięsa razem z świeżo ugotowanymi ziemniakami. Tę samą sałatę można było przyrządzić z modrej kapusty. Sałata ta, podawana podczas uroczystego obiadu wyglądała bardzo dekoracyjnie. Ze słodkiej, czyli świeżej kapusty, gospodynie przyrządzały smaczną nadziewkę do kołaczy, zwany kapuśniakami.
Z Roślin strączkowych najbardziej rozpowszechnioną na Śląsku Cieszyńskim była fasola, mniej groch i bób. Oprócz kilku odmian fasoli krzaczastej, sadzonej na osobnych grzędach lub niewielkimi gniazdami w ziemniakach, hodowano również fasolę tyczne, wielkoziarniste, zwane powszechnie becokami[66]. Fasolę przyrządzano w postaci zup, sosów, sałat lub na sucho. Zupy i sosy fasolowe doprawiano za kłódką z mąki i mleka lub śmietany. Smak ich podnosił kawałek wędliny dodanej do gotowania. Podawano je z ziemniakami lub chlebem. Niektóre gospodynie dodawały do zup i sosów fasolowych garść suszonych śliwek lub trochę powideł. Fasolę na sucho jadano z kwaśnym lub zsiadłym mlekiem. Sałatę z fasoli, zwłaszcza becoków, przyrządzano w następujący sposób: do ugotowanej i odcedzonej fasoli na krajano sporą ilość surowej cebuli, dodano trochę pieprzu i soli. Sałatę wymieszano i okraszono skwarkami. Podobnie jak fasolę przyrządzano również groch. Bobem zazwyczaj zastępowano chleb, zwłaszcza w latach nieurodzaju zbóż. Gospodyni ugotowała spory garnek bobu, odcedziła go i pozostawiła na blasze. Zgłodniałe dzieci brały go do kieszeni i po troszkę jadły. Bób zawierały również do szkoły na drugie śniadanie, górnicy zaś na szwaczyne do pracy. Na kolację jadano bób z kwaśnym lub zsiadłym mlekiem.
Warzyw uprawiano kiedyś u nas bardzo mało. Najczęściej oprócz kapusty i ziemniaków, były to przede wszystkim marchewka, pietruszka, cebula, czosnek i ogórki. W naszych czasach rozpowszechniła się hodowla dalszych warzyw, mianowicie seleru, kalarepy, buraków, pomidorów, kalafioru i innych. Dawniej stosowano warzywa najczęściej jako dodatki do gotowanych potraw, tylko z niektórych przyrządzano samodzielne danie. Obecnie, dzięki wielkiej wartości odżywczej warzyw, znajdują się one w jadłospicie ludu cieszyńskiego coraz szersze zastosowanie.
Z dawnych potraw warzywnych lub przyrządzanych z dodatkiem warzyw warto przypomnieć chociażby kilka najtypowszych. Bardzo popularna była kiedyś czoskula. Ugotowano wodę z dodatkiem czosnku kminu i soli do wrzącej wody wlano razem z wodą osoloną ugotowane ziemniaki i potłuszczono wędzoną słoniną. Obecnie czoskule przyrządza się w sposób następujący na miskę kroi się chleb w drobną kostkę, dodaje odpowiednią ilość skwarek, szczyptę kminu oraz drobniutko posiekany spory ząbek czosnku. To wszystko zalewa się wrzątkiem. Podczas jedzenia można przybierać do zupy przysmażone na tłuszczu plasterki ziemniaków. Powyższa zupa jest gdzieniegdzie znana jako chleb z wodą. Bardzo podobna jest brystrzónka. Wodę ugotowano z kminem, pieprzem i solą, potłuszczono skwarkami. do zupy można było odcedzić wodę z ugotowanych ziemniaków. Zupę podawano z ziemniakami lub chlebem. Gdzie indziej gotowano wodziónki. Do wrzątku dodano szczyptę kminu pieprzu słodkiej papryki i soli do smaku. Zupę doprawiano zoproszką[67] czyli łyżką mąki przyrumienionej na smalcu lub słoninie. Podawano ją ze świeżo ugotowanymi ziemniakami. Z cebuli przyrządzano sos zwany cebulową moczką. Dużą pokrojoną cebulę podsmażaną na maśle na brunatno, zalano zimną wodą i zagotowano, potem przepuszczono przez sito doprawiono cukrem i octem, i podano z ziemniakami. Bardzo smaczna i lubiana była koprówka, koprzónka lub koprula. Wodę ugotowaną z kminem doprawiono za kłódką z łyżki mąki i garnuszka kwaśnego mleka lub śmietany, gotowano przez chwilę i dodano sporo pokrojonego zielonego kopru. Nejlepszo koprzónka była z ziemniakami, co się jeszcze z nich kurziło. Gdy mleko lub śmietana były niezbyt kwaśne, należało zupę doprawić. Ogórki spożywano zwykłe w postaci mizerii w przypadku ich bogatego urodzaju kiszono je na rychło[68] lub na ciepło[69] w dzierży[70] lub w dużych naczyniach glinianych. jedna z sędziwych cierliczanek opowiadała, jak to kiedyś jej matka woziła kwaśne ogórki na kopalnie, gdzie górnicy, wracający po zmianie do domu, rozchwytywali je natychmiast i zjadali ze smakiem. Kiszone ogórki stanowiły latem główne pożywienie mieszkańców wsi. Jedzono je z miyszokami[71] potłuszczonymi skwarkami. Ogórki spożywano nawet trzy razy dziennie. Z kiszonych ogórków przyrządzano również smaczną moczkę, czyli sos poszatkowany na cienkie plasterki lub starty na tarce ogórki podgotowywano w wodzie z dodatkiem kminu, doprawiano za kłódką z mąki i śmietany. Z sosem ogórkowym podawano świeżo gotowane ziemniaki. Jesienią, kiedy było i jarzyn pod dostatkiem przyrządzały gospodynie znakomitą przyprawę do zup. Brały w równych ilościach marchewkę, pietruszkę, seler, kalafior, pomidory, cebulę, czosnek, również grzyby, sól i łój. wszystkie warzywa starły na tarce lub zmełły na maszynce do mięsa, wymieszały razem, włożyły do dużego glinianego garnka, dodały przetopionego łoju zmielonych grzybów, soli a następnie smażyły na gęstą brunatną masę. Gotową przyprawę nakładały do małych bóncloczków[72], czyli glinianych garnuszków, obowiązywały pęcherzem i przechowywały w chłodnym miejscu. W okresie zimy wystarczało dodać do garnka zupy kopiastą łyżkę przyprawy, a już była smaczniejsza i pożywniejsza.
Nie było od dawien dawna ani jednej chałupy na Śląsku cieszyńskim, gdzie by nie hodowano drzew owocowych. W Sadach, na przychasiach, koło polnych dróg i na miedzach, wysadzano przede wszystkim jabłonie, śliwy i grusze, rzadziej zaś czereśnie i wiśnie. Część urodzaju zawożono na targ do miasta, część zużywano na co dzień lub przechowywano w stanie świeżym dla własnego użytku, albo też odpowiednio przetwarzano na zapasy zimowe.
Najdrobniejsze a równocześnie najwytrzymalsze odmiany jabłek i gruszek przechowywano w piwnicach, komorach lub na strychach, mniej wytrzymałe krajano na krziżałki, czyli ćwiartki albo jeszcze mniejsze części i suszone na piecu lub w rurze na pieczki[73]. Śliwki węgierki również suszoną lub smażoną z nich powidła. Na wsi Cieszyńskiej spotykamy się w ostatnich czasach coraz częściej z przetworami domowym owoców na soki. Owoc płynny wytłacza się w ręcznych prasach przede wszystkim z dojrzałych opadołek[74], czyli owoców zazwyczaj robaczywych i opadających z drzew jeszcze przed owocobraniem, oraz owoców mniej okazałych z wyglądu i smaku, czy też łatwo ulegających zepsuciu.
Obecnie owoców sporządza się na zimę smaczne konfitury. Dojrzałe owoce znakomicie gasiły pragnienie i zaspokajały głód. W niektórych rodzinach spożywano na kolację po jabłku lub garści śliwek, zazwyczaj z kromką chleba. Jesienią gospodynie gotowały bryje, czyli zupy owocowe z jabłek, gruszek i śliwek. Na bryje nadawały się również opadołki. Dobrze oczyszczone i umyte owoce rozgotowywały na papkę, doprawiały za kłódką z mąki, mleka lub śmietany, dodały cukru i soli do smaku. Zupę spożywano z ciepłymi ziemniakami. Z świeżymi tartymi jabłkami pieczono jabczoki, ze śliwkami bez pestek śliwczoki, czyli buchty, placki lub kołacze. Bardzo smaczne były również gałuszki ze śliwkami, przyrządzane zazwyczaj z gotowanych ziemniaków z dodatkiem mąki, a kraszone masłem i posypywane cukrem. Smaczną leguminę owocową przyrządzano również z ryżu. Ze wspomnianych już wyżej suszonych owoców gospodynie gotowały warzóne pieczki, czyli kompot owocowy. Powidła smażone ze śliwek dopiero po pierwszych przymrozkach jesiennych. Wówczas w pomarszczonych śliwkach znajdowało się mniej wody, więcej cukru, a miąższ łatwiej odchodził od pestek. Powidła z dużej ilości śliwek smażono w wielkich kotłach na ogniskach rozpalonych na otwartym powietrzu. Gotowe przechowywano w glinianych garnkach, nakrytych glinianymi pokrywkami.
Z powidłami pieczono smaczne kołacze powidloki, gotowano kluski na parze, powidłami smarowano chleb zamiast tłuszczem oraz doprawiano kluski niby okrasą.
Z powideł przyrządzano również powidłową moczkę. Na maśle zaprażoną mąkę pszenną, zalano ją zimną wodą, zagotowano i przepaserowano przez sito. Do otrzymanego płynu dodano tyle powideł, aby sos był gęsty. Całość na chwilę gotowano i podawano z ziemniakami. Latem i jesienią zbierano grzyby.
Zbierano tylko gatunki dobrze znane mniej znane, choćby nawet były gatunkami jadalnymi, zaliczano razem z niejadalnymi i trującymi do wsioków lub psich grzybów.
Prawoki, poloki, podbucznioki i inne twarde grzyby krojono, nawlekano na nici lub rozkładano na czystym papierze i suszoną na słonku.
Używano ich potem, zwłaszcza w okresie zimowym, do gotowania gribionek, czyli zup grzybowych. Małe, twarde i zdrowe prawoczki nakładano do soli. Kozoki, maśloki i zajęczoki, zwane też zajęczkami, spożywano w stanie świeżym w jajecznicy lub zupach. Jadalne gołębionki lub gołąbki były poszukiwane zwłaszcza przez dzieci, które obcinały im nóżki a same kapelusze, posolone do smaku, piekły w polu na otwartym ognisku lub w domu na blasze. Najbardziej znanymi u nas grzybami były szampiony, czyli pieczarki kiedyś aż roiło się od nich na miedzach i pastwiskach Wiejskich. Zbierano je i spożywano na śniadanie obiad i kolację w postaci różnych potraw najczęściej przyrządano z pieczarek jajecznicę oraz sos grzybowy ze śmietaną. Doskonałe były również pieczarki marynowane, przyrządzane w nowszych czasach. Konserwowano je w następujący sposób małe twarde grzybki gotowano w solonej wodzie, ułożono w szklanych słoikach, a następnie zalano marynatą. Była to po prostu woda ugotowana z dodatkiem octu, soli, bobkowych liści, sztypty nowego korzenia oraz gałki muszkatołowej. W taki sam sposób marynowano również inne twarde grzybki. Grzybi przyrządzały gospodynie smaczne sosy na śmietanie. Grzybki te można było również jeść z chlebem i masłem. Dużym powodzeniem na dawnej wśi cieszyńskiej cieszyło się mleko. Krów chowano tu sporo w większych gospodarstwach po kilka. Nawet nie majętni chałupnicy, posiadający zaledwie nieduży kawałek pola, również trzymali krowę. Najbiedniejsi natomiast komornicy posiadali przynajmniej jedną lub dwie kozy. W miejscowościach podgórskich gospodarze zakładali spółki szałaśnicze. Każdy uczestnik gospodarki szałaśniczej oddawał na wypas pewną liczbę krów i owiec. Otrzymywał za to odpowiedni przydział śmietany i owczego sera czyli bryndzy. Mleko spożywano bądź w postaci naturalnej bądź też w postaci jego przetworów a więc śmietany, masła, maślanki i mleka zsiadłego, twarogu i serwatki. W mleku gotowano różne potrawy, mleka dodawano do zup sosów i ciast. Chłodne mleko z osadzoną na wierzchu grubą warstwą śmietany stanowiło latem doskonały napój orzeźwiający o dużej wartości odżywczej. Korzystali więc z niego domownicy, którzy mieli pilne zajęcia gospodarskie, zwłaszcza podczas żniw, nie pozwalały gospodyni na gotowanie normalnego obiadu. Spragnieni gazdowie chętnie zachodzili w letnie upały do swoich piwnic na kiszkę, zamiast do Wiejskiej Gospody na piwo. Kiszkę, czyli zsiadłe mleko, przeznaczano po zebraniu śmietany przeważnie na twaróg. Spożywano ją również z ziemniakami lub chlebem chociaż to parobcy wiejscy twierdzili że z kiszki dopiero za 9 roków jej picia przyjdzie siła w ciele. Stosunkowo niewielką wartość odżywczą zsiadłego mleka określano też zwrotem kiszki sie najeść, a potym sie iść płotu dzierżeć, to znaczy nic nie robić tylko odpoczywać a jeszcze trzymać się płotu, żeby nie upaść ze słabości. Przez podgrzane zsiadłe mleko i odsączone serwatki otrzymano twaróg. Do jedzenia mieszano go z tak zwaną mónecyją, czyli śmietaną lub masłem i doprawiano solą oraz kminem. Przysmakiem zwłaszcza dla dzieci, był świeży twaróg zmieszany z masłem i miodem. Serwotka, zwana też kapołką, sączona z twarogu gasiła latem pragnienie. Używano jej również w medycynie ludowej jako skutecznego środka na kompresy, którymi okładano miejsca stłuczone lub opuchlichnięte. Serwatkę nie zużytą przez ludzi wlewano bydłu do karmy. Typową zupą przyrządzaną z mlekiem była zolywanka, zwana też zalywajką, fiutką lub chudą jewą. Skórki z wędzonej słoniny wymoczono w gorącej wodzie, następnie ugotowano na miękko i zalewano słodkim mlekiem, zupę można było zasypać ryżem. Podawano ją też z ziemniakami.”
[1] przednówka – przed wiosną
[2] szacić – ubierać w ubrania
[3] ubite – wyrobione w maśniczce (przyżąd do ubijania masła)
[4] kąszczyczkiem masła na skosztowani – kawałkiem masła na spóbowanie
[5] zbiyranym – chude mleko
[6] kiszka – zsiadłe mleko
[7] rużówki – w naszej rodzinie tak mówiono na ziemniaki
[8] modrzoki – w naszej rodzinie tak mówiono na ziemniaki
[9] nolepa – przypiecek ( murowany blat na którym w dawnej chacie rozpalano ognisko, gotowano obiad i ogrzewano chałupę
[10] pieczoki – ziemniaki pieczone w popiole drewnym na nolepie
[11] obecnie gospodynie cieszyńskie – czyli w roku 1972 – data pisania ksiązki
[12] szupoki – ziemniaki gotowane w mundurkach (w skórce)
[13] obierzyny – skórki, łupiny z ziemniaków
[14] polywkami – zupami
[15] okrasa – pokrojony i podsmażony boczek lub słoninka lub tłuszczyk (Okraszone – polane)
[16] puczóne ziymnioki – gniecione ziemniaki, obecnie ziemniaki purree
[17] puczyła – ugniatała
[18] rogulą – wystrugane z wierzchołka sosny przyrząd do mieszania, tłuczenia
[19] strączko – ząbek czosnku
[20] strzępka –
[21] wieczerze – kolację
[22] zoprożka – podsmażona na smalcu łyżka mąki i podlana odpowiednią ilością zimnej wodą i zagotowana.
[23] zokłódka – niewilka ilość mąki wymieszana w zimnej wodzie
[24] przyprażyć – podsmażyć
[25] trzicielina – starte ziemniaki na drobnej tarce
[26] żydami – tak nazywano placki pieczone na blasze
[27] stryki – tak nazywano placki smażone na tłuszczu
[28] copa – placki ziemniaczane smażone na tłuszczu ze śliwkami
[29] poleśniki – placki pieczone na liściu kapusty
[30] strzapate gałuszki – kluski z surowych tartych ziemniaków
[31] kulane gałuszki – kluski z ziemniaków gotowanych i surowych
[32] hreczka – gryka
[33] krupice – grubo, ręcznie mielona mąka na żarnach domowych
[34] powieternioki – wiatraki, mlynki o napędzie wodnym
[35] młyny krupiarski – oprawiały jęczmień i heczkę ( grykę ) na kaszę jadalną
[36] światły chlyb – chleb pieczony z mąki przennej przez zawodowych piekarzy
[37] brytfanioki – pieczono z mąki żytniej
[38] krupicznioki – pieczono z mąki przennej
[39] kwasku – na zakwasie chlebowym
[40] krupica – fuła
[41] krupice z kukurzice –
[42] pulynta – rzadki grysik kukurydziany
[43] reźną trzyczke – grubo mielone żyto
[44] po suchu – na sucho
[45] prażba lub prażónki – zmielone i uprażone żyto, zalane wrzątkiem
[46] ściyrka – mąka z jajkiem i solą
[47] szwołeczki – kluseczki z mąki i jajek, posolone, gotowane przeważnie na mleku. Ta potrawa od 6 pokoleń do dnia dzisiejszego jest podawana dzieciom na śniadanie w naszym rodzie.
[48] amolety – naleśniki
[49] siara – mleku z pierwszego udoju po ocieleniu się krowy
[50] poliżniki – placek ziemniaczany wkładany do pieca łopatą na liściu kapusty
[51] gałuszki – kluski
[52] co łyżczysko to szpyrczysko – jedzono łyżką kluskę na przemian ze szpyrką
[53] śliszki –
[54] mączonki lub mączule – zupa mączna
[55] kapanka – lane ciasto
[56] jęczmiówka, bęcok – kasza jaglana
[57] stępach drewnianych –
[58] żółta lub prosna kasza – kasza z prosa
[59] legumina – ugotowany, potem zapieczony ryż z jabłkami lub suszonymi śliwkami
[60] podoić dębową krowę – czyli nabrać do garnuszka soku z kiszonej kapusty, który odstał się w beczce podczas kiszenia
[61] kapuśnianka – sok z kiszonej kapusty, która odstał się w beczce podczas kiszenia
[62] kapuśnicy – zupa gotowana na soku z kapusty
[63] bigusu – zupa gotowana na soku z kapusty
[64] koziobroda – zupa ze świerzej kapusty
[65] surowa babraczka –
[66] becoki – fasole wieloziarniste
[67] zoproszka – łyżka mąki przyrumieniona na smalcu lub słoninie
[68] na rychło – na szybko
[69] na ciepło – zalewało sie do kiszenia ogórki wrzącą wodą
[70] dzierża – beczka do kiszenia ogórków
[71] miyszoki – gniecione ziemniaki
[72] bóncloczków – małe gliniane naczynia
[73] pieczki – krojone w plasterki owowe i suszone…
[74] opadołek – owoc zebrany z ziemi pod drzewem owocowym np. grusza, jabłoń itp