Nazywam się Maria Pietruszka. Jestem wnuczką Babci Anieli, która często występuje w naszej rodowej historii i córką Helenki oraz Jasia, których znasz Szanowny Gościu, jako gospodarzy wiślańskiej „Chaty Olimpijczyka”.
Pomysł na stworzenie Muzeum Wiślańskiej Kuchni Regionalnej w Wiśle powstał z pasji kobiet w naszej rodzinie do gotowania oraz z przepisów przekazywanych z pokolenia na pokolenie w Naszym Rodzie. Muzeum jest przypomnieniem tradycji i upodobań kulinarnych naszej rodziny jak i górali zamieszkujących Wisłę i Śląsk Cieszyński w latach od 1800 do 1980 roku. Wszystko, co znajdziecie w „Stolicy Pradziadków” opiera się na autentycznych historiach związanych z moją rodziną lub opowieści prawdziwych ludzi, którzy żyli w Beskidzie Śląskim.
Skoro już u nas Jesteś, warto się lepiej poznać. Oto krótka historia naszego rodu i najważniejszych jego postaci, dzięki którym powstało Muzeum Wiślańskiej Kuchni Regionalnej „Stolica Pradziadków”.
Naszą historię tworzy:
Ród Pinkasów (z ,,Podlasu” – mojego dziadka Pawła Pinkasa, starzików[1] Zuzanny z domu Szarzec i Jana Pinkasa oraz rodziców Jana Pinkasa, jego ojca Jana Pikasa i Ewy Pinkas z domu Bujok)
oraz
Ród Cieślarów od strony mojej ukochanej babci Anieli, która obecnie ukończyła 92 lata i urodziła się 28.07.1931 roku. Rodzice mojej babci Maria Cieślar z domu Bujok i Paweł Cieślar i starziki Ewa Bujok z domu Pinkas i Jan Bujok to przodkowie rodu mojej babci.
Prababcia Ewa
Główną rolę kulinarną w Rodzie odegrała Babcia Ewa Bujok z domu Pinkas, która wychowywała Babcię Anielę, traktując ją jak swoją własną córkę, choć miała już siedmioro dorosłych dzieci. Maria, najstarsza córka stareczki Ewy, z mężem Pawłem Cieślarem – wyuczonym masorzem – mieszkali na Kopydle (Wisła Kopydło). To byli rodzice Babci Anieli, którzy tam, gdzie był stary GS, wybudowali dom i rzeźnię sfinansowaną przez Jana Bujoka i Ewę Bujok (starzikowie).
Każdy eksponat w muzeum ma swoją własną historię. Na przykład pozornie zwykła maszynka do mielenia mięsa przywędrowała do Wisły przez ocean ze Stanów Zjednoczonych, a było tak: córka prababci Ewy Bujok (też Ewa), pracowała u braci Cienciałów, zwanych „bankierami”. Choć tak naprawdę to Paweł Cienciała otworzył w Wiśle bank, a jego brat Karol w tym samym budynku miał salon fryzjerski. Prapraciocia Ewa za pracę oprócz zapłaty często otrzymywała też prezenty. Któregoś razu od jednego z „bankierów”, który wrócił z podróży do Ameryki, otrzymała maszynkę do mielenia mięsa pochodzącą z końca XIX wieku. Ewa podarowała ją stareczce Ewie Bujok (swojej mamie), a ta przekazała ją babci Anieli w prezencie do „nowej chałpy”. Teraz maszynka do mięsa to jeden z eksponatów w naszym muzeum.
Babcia Aniela
Praprababcia Ewa Maria Bujok miała siedmioro dzieci: Annę, Jana, Pawła, Ewę, Jerzego. Z kolei ojciec Babci Anieli Paweł, który poślubił Marię mieli dzieci ośmioro: Ewę, Anielę – moją babcie, Dankę, Hankę, Pawła, Jonka, Marię i Annę.
Rodzice Babci Anieli poprosili stareczkę Ewę Bujok, żeby zaopiekowała się i wychowała wnuczkę i tak Babcia Aniela stała się jej oczkiem w głowie. To właśnie Anieli przekazała zamiłowanie do gotowania, przygotowując codziennie potrawy dla licznej rodziny. To stareczka – bo tak potocznie była nazywana Babcia Ewa od Babci Anielki – uczyła ją przygotowywania posiłków. Dużo rodzinnych przepisów pochodzi właśnie z okresu życia stareczki czyli czasów przedwojennych od ok. 1880 roku. Trzeba przy tym wiedzieć, że składniki dań i ich wykonanie również się różniły. Właściwie ile było gospodyń, tyle było różnych wersji danego przepisu. Na przykład zwykła żebroczka czyli pikantna babka ziemniaczana robiona była przeważnie z ziemniaków, szpyrek, boczku, cebuli i ryżu. W naszej rodzinie dziadek Paweł, mąż babci Anieli, nie lubił ryżu, dlatego nasza żebroczka zawsze była robiona na grysiku. W innych domach w zależności od upodobań używano też różnego rodzaju kasz. Ta typowa starodawna kuchnia wiślańska była dość uboga i tylko “od święta” jedzono mięso, ale była smaczna zdrowa, nieprzetworzona i pożywna. W muzeum również używamy domowej produkcji produktów. Korzystamy z domowych serów, masła, śmietan i bardzo dobrej jakości zbóż do przygotowania tych unikatowych starodawnych dań.
Czasy, z których czerpię przepisy były okresem, kiedy licznie uprawiano różnego rodzaju zboża i ziemniaki. Nie zawsze jednak tak było…
Stare zdjęcie z domowego albumu. Na zdjęciu mały chłopak po lewej to Paweł Chmiel, a po prawej Andrzej Czyż – kościelny. Dwóch chłopaków po środku to wczasowicze. Po ich lewej stronie stoi Helena Martynek a za nią widać Annę Bujok (ciotkę od Raszki – córkę stareczki Ewy Bujok). Tuż obok po lewej w stroju ludowym to Zuzanna Czyż – również córka stareczki – matka kościelnego Andrzeja Czyża. Pozostała część tego grona to wczasowicze. Zdjęcie zostało zrobione przy rodzinnym domu Starzika Jana Bujoka, który siedzi po środku. Po jego prawicy jest Ewa Bujok z domu Pinkas (na zdjęciu już 70 letnia stareczka). Natomiast dziewczynka z loczkami, stojąca w pierwszym rzędzie to moja ukochana Babcia Anielka – tu ma ok. 5 lat.
Bardzo ważną część naszego zbioru stanowią przepisy Babci Anieli z czasów powojennych. Aniela wyszła za mąż za Pawła Pinkasa z ,,Podlasu”. Dziadek dopiero w 1949 roku wrócił z wojny. Walczył pod dowództwem Generała Andersa i długie lata stacjonował we Włoszech. Ulubioną potrawą starzika była żebroczka, ale – jak już wspomniałam – na grysiku. Starzik innej nie akceptował. I właśnie tę wersję żebroczki serwujemy w muzeum naszym gościom.
Najstarsza córka Babci Anieli czyli moja Mama, Helena Legierska to wieloletnia solistka Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej. Mój Tata to z kolei Jan Legierski, olimpijczyk, narciarz z Koniakowa i reprezentant Polski w kombinacji norweskiej. Rodzice są właścicielami restauracji Chata Olimpijczyka Jasia i Helenki. To właśnie na parterze tej restauracji mieści się Muzeum Wiślańskiej Kuchni Regionalnej w Wiśle „Stolica Pradziadków”.
Szwołki przez pokolenia
Nasz region ma bogatą i wyjątkową historię. Jest ona mocno związana z ewangelikami i rozpowszechnioną religią ewangelicką na tym terenie. Nasz ród jest również “z dziada pradziada” ewangelicki. Należymy do zboru Parafii Ewangelicko – Agsburskiej w Wiśle. Stareczka była bardzo wierzącą kobietą. W każdej chałpie był kancynoł, chodzono do kościoła, śpiewano pieśniczki i modlono się. Tak robili wszyscy bez wyjątku. Moja 92 letnia Babcia Aniela, która nie wszystko już pamięta, nie zapomniała jednak żadnej z pieśniczek z kancenoła. Często wieczorami śpiewa godzinami z pamięci.
Jest też taki starodawny zwyczaj, który zachował się do dnia dzisiejszego w naszej rodzinie. Kiedy idziemy do spowiedzi, zawsze prosimy domowników, z którymi przystępujemy do spowiedzi, o wybaczenie. To ma bardzo wielkie i ponadczasowe znaczenie. W dawnych czasach mieszkało czasem w jednej chałpie kilka pokoleń. Nie było pyskowania i mądrowania. To co starzik powiedzieli, abo starka, to było święte! Nikt nie miał prawa się przeciwstawić. Każdy wiedział o hierarchii w Rodzie. Pokora wyróżniała tamte czasy.
Szacunek do starszyzny i szacunek do pożywienia. Taką pokorę ma lud, który “zaznał głodu”. W dawnych czasach ludzie okazywali wdzięczność do tego co mieli. Jestem wdzięczna mojemu rodowi za to, że mogę być w tym miejscu tu w Wiśle. Babci Anieli i dziadkowi Pawłowi, że zmagali się z wychowaniem swoich dzieci, żebym w końcu mogła przyjść na świat ja i moje dzieci. To jest cudowne, ilu przodków było przed nami.
Również w naszej rodzinie jest bardzo duża ilość ewangelickich kancenołów i biblii, najstarsze z 1886 roku. Też będzie można je zobaczyć u nas w muzeum, bo to również bardzo ważna część naszego dziedzictwa. Zachował się również stary zeszyt Babci Anieli z przepisami. Powojenny zeszyt z czasów jadłodajni. Jest tam jedno bardzo ważne i proste danie, ktore jest przygotowywane w naszej rodzinie dzieciom na pewno od 6 pokoleń. To szwołki czyli zacierka na mleku. Może to zwykła potrawa jak na dzisiejsze czasy, ale jakże symboliczne dla nas tu w Beskidzie Śląskim i w mojej rodzinie. Robiła je stareczka Ewa Bujok mojej babci Anieli, moja babcia robiła mojej mamie, moja mama mnie a ja po dziś dzień robię je moim dzieciom…